Megan wchodziła do szkoły, gdy usłyszała przy swoim uchu chichot. Odwróciła się i ujrzała Sarę, która przyglądała jej się krytycznym okiem, ale minę – jak zawsze – miała pogodną i uśmiechniętą.
- Jak zwykle wyglądasz jakbyś miała za chwilę umrzeć...
- Ja też się cieszę, że Cię widzę. Poza tym, nie muszę być cały czas uśmiechnięta.
- Czemu nie? Ja tam wolę widzieć twoje piękne ząbki – uśmiechnęła się słodko jak to miała w zwyczaju robić.
Megan zauważyła dwóch chłopaków idących w ich stronę. Pierwszy był wysoki i szedł z wysoko podniesioną głową, którą okalały ciemne, lśniące w słońcu włosy. Przez nieprzenikniony wyraz twarzy przebijała się wyższość i pogarda. Kroczył dość szybko, a za nim próbował nadążyć drugi chłopak. Ów osobnik był nieco niższy i nie szedł z taką gracją jak ten pierwszy. Za to na twarzy wymalowana była zawsze obecna – wesołość i beztroska. W jego oczach Megan zauważyła wielką ufność.
- Właściwie miałam ci o tym powiedzieć wcześniej, ale nie było okazji. To są moi przyjaciele: Adrian i Allan. A to jest Megan – dziewczyna, o której tyle wam opowiadałam...
Po przywitaniu się i poznaniu nawzajem udali się razem do stołówki. Gdy usiedli i zaczęli rozmawiać Megan mogła przez chwilę przyjrzeć się nowym znajomym. Zauważyła, że nie tylko ona wpadła na ten pomysł. Adrian w najwyższym skupieniu studiował wygląd jej twarzy i nic nie robił sobie z tego, że obiekt obserwacji to zauważył. Gdy dziewczyna uśmiechnęła się do niego zażenowana, on obrzucił ją po raz ostatni łaskawym spojrzeniem i odwrócił wzrok.
* * *
W sobotni poranek obudził ją dźwięk telefonu
- Megan? Ty jeszcze śpisz?
- Już nie śpię. Przed chwilą mnie obudziłaś...
- Nie czas teraz na przekomarzanie się. Za godzinę masz być gotowa.
- Gotowa, na co?
- Przecież jedziemy dzisiaj nad jezioro. Adrian wpadnie po ciebie samochodem – na ten słowa Megan mimowolnie zadrżała – Swoją drogą chyba wpadłaś mu w oko...
- Tak? Żeby tylko nie stracił przez to wzroku... - Sara wybuchnęła śmiechem, ale Megan nie było wesoło.
Nie dość, że nie może spać to jeszcze od samego rana będzie musiała znosić głupie docinki nowego kolegi. Już w godzinę po poznaniu zaczął się z niej nabijać. Był całkowitym przeciwieństwem Allana, który chodził zawsze życzliwy i uśmiechnięty – wprost emanowała od niego radość.
- Dobrze. Postaram się zdążyć. Najwyżej sobie poczeka.
Niestety Megan się przeliczyła. Adrian nie poczekał. Dokładnie pięćdziesiąt osiem minut po rozmowie z Sarą wparował do jej pokoju. Pech chciał, że Megan w tym czasie próbowała zapiąć stanik.
Adrian stanął w progu i z nonszalanckim uśmiechem oparł się o framugę drzwi. Dopiero, gdy książka – jedna z licznych egzemplarzy – rzucona przez dziewczynę, minęła jego twarz o centymetr, wyszedł rzucając dziewczynie kpiące spojrzenie.
Całą drogę nad jezioro Megan czuła się nieswojo. Zdawała sobie sprawę z natarczywych spojrzeń rzucanych w jej kierunku. Wzrok Adriana. Megan pomyślała, że ten chłopak potrafiłby zabić samym spojrzeniem.
Sara, która nie miała pojęcia o wydarzeniu w pokoju przyjaciółki, paplała jak najęta, nie dając innym dojść do słowa. Przymilała się do Allana, a ten jako pierwszy zauważył dziwne zachowanie jednej z dziewczyn.
- Megan, nic ci się nie stało? Jesteś jakaś inna...Źle się czujesz? - Na te słowa Adrian nieznacznie drgnął, ale szybko się zreflektował.
- Wszystko dobrze. Jestem po prostu trochę zmęczona...Sara nie dała mi spać dzisiaj rano.
Gdy wreszcie dojechali wypadli z samochodu i ruszyli w kierunku jeziora. Tylko Megan postanowiła, że uda się na spacer. Chciała zostać sama ze swoimi myślami.
_____________________
Musiałam zmienić tytuł, bo moja wizja tego rozdziału trochę się zmieniła. Pierwsze spotkanie będzie następnym razem...