Nic nie mówiąc usiadł z powrotem w fotelu. Wiedział, że najmniejszy komentarz z jego strony spowoduje szczelniejsze zamknięcie się Colina w jego skorupie.
Siedzieli przez chwilę w ciszy. Żaden z nich nie wiedział co powiedzieć, ani jak się zachować. Nigdy przedtem nie znaleźli się w podobnej sytuacji.
Nagle Colin warknął.
- Nie patrz na mnie w TEN sposób! - Zdenerwowało go, że Nathaniel w mało subtelny sposób próbował zachęcić go do zwierzeń wymownymi spojrzeniami. To była jedna z jego licznych wad – nie był cierpliwy, a Colin zwykle to wykorzystywał i świetnie się przy tym bawił. Mimo że Nathaniel o tym wiedział, trudno mu było się powstrzymać.
- Powiesz coś wreszcie?
- No, ale co mam powiedzieć? - Tak, Colin bawił się wyśmienicie. Tylko dlaczego kosztem swojego przyjaciela?
- Co się dzieje? - zapytał
- Nie rozumiem. Nic się nie dzieje. - Nie trzeba było być telepatą, żeby wiedzieć, że Colin kłamie. Coś go martwiło na tyle, że zapomniał nawet użyć swojego sarkastycznego tonu.
Nathaniel wstał i podszedł niepewnie do wampira. Znał swojego przyjaciela już kilka lat, ale dalej nie był pewny jego reakcji. I chyba nigdy nie będzie.
- Przecież widzę, że coś się dzieje. Nie oszukasz mnie. Nie jestem dzieckiem.
- W porównaniu do mnie – jesteś. - Nathaniel wywrócił oczami. Ta rozmowa nie miała być ani przyjemna ani łatwa. Wiedział, że jego przyjaciel cierpi, w jakiś sobie tylko znany sposób, ale nie wiedział jak mu pomóc. I to najbardziej go irytowało.
- Kiedy ostatnio poszedłem do twojego domu zostałem „uprzejmie wyproszony”...
- Nie histeryzuj jak stara baba! Przecież nic ci się nie stało, prawda?
- Jestem człowiekiem i wypadanie przez okno mi nie służy! - Tak naprawdę, Nathaniel nie miał o to pretensji. Gdy już był w domu i o tym pomyślał, wydało mu się to nawet śmieszne.
- Poza tym spadłem na krzak. Różany! Wiesz jak trudno wyjmować sobie samemu kolce z pewnych miejsc?!
Spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem. Atmosfera panująca w pomieszczeniu od razu uległa poprawie.
Colin stwierdził, że musi już wracać do domu, a Nathaniel uśmiechnął się tryumfalnie widząc zadowolenie w oczach przyjaciela. Cieszył się, że udało mu się choć trochę poprawić jego nastrój. Stwierdził też, że będzie musiał niedługo złożyć mu wizytę.