15 grudnia 2011

Rozdział 13 Wyrzuty sumienia? cz.II

    Nic nie mówiąc usiadł z powrotem w fotelu. Wiedział, że najmniejszy komentarz z jego strony spowoduje szczelniejsze zamknięcie się Colina w jego skorupie.
    Siedzieli przez chwilę w ciszy. Żaden z nich nie wiedział co powiedzieć, ani jak się zachować. Nigdy przedtem nie znaleźli się w podobnej sytuacji.
    Nagle Colin warknął.
    - Nie patrz na mnie w TEN sposób! - Zdenerwowało go, że Nathaniel w mało subtelny sposób próbował zachęcić go do zwierzeń wymownymi spojrzeniami. To była jedna z jego licznych wad – nie był cierpliwy, a Colin zwykle to wykorzystywał i świetnie się przy tym bawił. Mimo że Nathaniel o tym wiedział, trudno mu było się powstrzymać.
    - Powiesz coś wreszcie?
    - No, ale co mam powiedzieć? - Tak, Colin bawił się wyśmienicie. Tylko dlaczego kosztem swojego przyjaciela?
    - Co się dzieje? - zapytał
    - Nie rozumiem. Nic się nie dzieje. - Nie trzeba było być telepatą, żeby wiedzieć, że Colin kłamie. Coś go martwiło na tyle, że zapomniał nawet użyć swojego sarkastycznego tonu.
    Nathaniel wstał i podszedł niepewnie do wampira. Znał swojego przyjaciela już kilka lat, ale dalej nie był pewny jego reakcji. I chyba nigdy nie będzie.
    - Przecież widzę, że coś się dzieje. Nie oszukasz mnie. Nie jestem dzieckiem.
    - W porównaniu do mnie – jesteś. - Nathaniel wywrócił oczami. Ta rozmowa nie miała być ani przyjemna ani łatwa. Wiedział, że jego przyjaciel cierpi, w jakiś sobie tylko znany sposób, ale nie wiedział jak mu pomóc. I to najbardziej go irytowało.
    - Kiedy ostatnio poszedłem do twojego domu zostałem „uprzejmie wyproszony”...
    - Nie histeryzuj jak stara baba! Przecież nic ci się nie stało, prawda?
    - Jestem człowiekiem i wypadanie przez okno mi nie służy! - Tak naprawdę, Nathaniel nie miał o to pretensji. Gdy już był w domu i o tym pomyślał, wydało mu się to nawet śmieszne.
    - Poza tym spadłem na krzak. Różany! Wiesz jak trudno wyjmować sobie samemu kolce z pewnych miejsc?!
    Spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem. Atmosfera panująca w pomieszczeniu od razu uległa poprawie.
    Colin stwierdził, że musi już wracać do domu, a Nathaniel uśmiechnął się tryumfalnie widząc zadowolenie w oczach przyjaciela. Cieszył się, że udało mu się choć trochę poprawić jego nastrój. Stwierdził też, że będzie musiał niedługo złożyć mu wizytę.

13 grudnia 2011

Rozdział 13 Wyrzuty sumienia? cz.I


    Wpatrywał się w miejsce gdzie prze chwilą stała. Bała się go. To było do przewidzenia, więc dlaczego, do jasnej cholery, czuł się jakby winny?
    Usłyszał trzaśnięcie drzwi jej pokoju i skrzypienie łóżka. Pewnie znów płacze, pomyślał. Pewnie znów przeze mnie. Ta myśl zaczęła mu niebezpiecznie ciążyć.
    Stwierdził, że nie może o niej myśleć. Przynajmnie, nie na trzeźwo. To mogłoby się źle skończyć.
    Podszedł do barku i wyjął z niego dwie butelki whisky. Nalał sobie do szklanki bursztynowego płynu, ale podnąsząc ją do ust pomyślał, nie wiadomo dlaczego, o Nathanielu. Ze zdziwieniem stwierdził, że chciałby z nim porozmawiać. Albo chociaż trochę go powkurzać, co było od jakiegoś czasu jego ulubionym sportem.
    Zdenerwowany na siebie za takie myśli rzucił szklanką. Usiadł w fotelu i wpatrzył się w ciecz spływającą po ścianie. Po kilku minutach zmarzczył brwi i wyszedł z domu zarzucając na siebie płaszcz.
                                                       * * *

    Odgłos walenia w drzwi brutalnie przedostał się do jego świadomości akurat w chwili, gdy spędzał cudowne chwile nad Morzem Śródziemnym. Uniósł powieki i spojrzał na zegarek. Pierwsza w nocy! Cudownie.
    Z westchnieniem zwlekł się z łóżka otrząsając się z resztek snu. Tylko jedna znana mu osoba lubiła robić taki szum o każdej porze dnia i nocy.
    Stanął przed drzwiami, które były wygięte do środka w dziwny sposób i przez chwilę miał dziecinną ochotę nie otwierać. Stwierdził jednak, że Colin sam sobie otworzy, jeśli będzie musiał zbyt długo czekać.
    Po chwili do salonu wtargnął jego przyjaciel. Usiadł w fotelu i zacisnął usta w wąską kreskę. 
    Po pięciu minutach ciszy Nathaniel zaczął się irytować.
    - Będziemy tu tak siedzieć nic nie mówiąc?
    - Nie – padła odpowiedź.
    - Więc...
    - Co „więc”?
    Nathaniel poczuł, że za chwilę nie wytrzyma i już nawet przed jego oczami zaczęła się roztaczać wizja jego wyrzucającego Colina przez okna. Taaak. Każdy chce sobie czasem pomarzyć.
    - Dobra. Rób co chcesz. Ja idę się położyć – mówił wstając i kierując się ku drzwiom – Niektórzy potrzebują snu, żeby normalnie funkcjonować. Ale są też tacy, którzy zamieniają się w nietoperze i zwisają z jakiś belek głową w dół – Nie mógł się powstrzymać przes odrobiną ironii. Ku jego zdumieniu Colin nic na to nie odpowiedział.
    Nie wiedząc co ma myśleć o dziwnym zachowaniu swojego przyjaciela położył rękę na klamce.
    - Dobranoc.
    - Poczekaj. - Colin też wstał i błądził teraz wzrokiem po pokoju. Patrzył wszedzie tylko nie na Nathaniela.
    Mężczyna zatrzymał się i spojrzał wyczekująco.
    - Zostań. - Colin na moment spojrzał mu w oczy. To co w nich zobaczył tak go zaskoczyło, że nawet nie zdenerwował się rozkazującą formą wypowiedzi wampira.
    Jeszcze nigdy nie widział w oczach Colina tylu uczuć naraz. Jedno było pewne – coś go dręczyło, ale ten zidiociały wampir nigdy się do tego nie przyzna.

_______________________

Dzisiaj tylko tyle, bo nie mogę przepisać całego rozdziału na komputer. Reszta powinna się ukazać w ciągu najbliższych trzech dni.

Meggie