Wpatrywał się w miejsce gdzie prze chwilą stała. Bała się go. To było do przewidzenia, więc dlaczego, do jasnej cholery, czuł się jakby winny?
Usłyszał trzaśnięcie drzwi jej pokoju i skrzypienie łóżka. Pewnie znów płacze, pomyślał. Pewnie znów przeze mnie. Ta myśl zaczęła mu niebezpiecznie ciążyć.
Stwierdził, że nie może o niej myśleć. Przynajmnie, nie na trzeźwo. To mogłoby się źle skończyć.
Podszedł do barku i wyjął z niego dwie butelki whisky. Nalał sobie do szklanki bursztynowego płynu, ale podnąsząc ją do ust pomyślał, nie wiadomo dlaczego, o Nathanielu. Ze zdziwieniem stwierdził, że chciałby z nim porozmawiać. Albo chociaż trochę go powkurzać, co było od jakiegoś czasu jego ulubionym sportem.
Zdenerwowany na siebie za takie myśli rzucił szklanką. Usiadł w fotelu i wpatrzył się w ciecz spływającą po ścianie. Po kilku minutach zmarzczył brwi i wyszedł z domu zarzucając na siebie płaszcz.
* * *
Odgłos walenia w drzwi brutalnie przedostał się do jego świadomości akurat w chwili, gdy spędzał cudowne chwile nad Morzem Śródziemnym. Uniósł powieki i spojrzał na zegarek. Pierwsza w nocy! Cudownie.
Z westchnieniem zwlekł się z łóżka otrząsając się z resztek snu. Tylko jedna znana mu osoba lubiła robić taki szum o każdej porze dnia i nocy.
Stanął przed drzwiami, które były wygięte do środka w dziwny sposób i przez chwilę miał dziecinną ochotę nie otwierać. Stwierdził jednak, że Colin sam sobie otworzy, jeśli będzie musiał zbyt długo czekać.
Po chwili do salonu wtargnął jego przyjaciel. Usiadł w fotelu i zacisnął usta w wąską kreskę.
Po pięciu minutach ciszy Nathaniel zaczął się irytować.
- Będziemy tu tak siedzieć nic nie mówiąc?
- Nie – padła odpowiedź.
- Więc...
- Co „więc”?
Nathaniel poczuł, że za chwilę nie wytrzyma i już nawet przed jego oczami zaczęła się roztaczać wizja jego wyrzucającego Colina przez okna. Taaak. Każdy chce sobie czasem pomarzyć.
- Dobra. Rób co chcesz. Ja idę się położyć – mówił wstając i kierując się ku drzwiom – Niektórzy potrzebują snu, żeby normalnie funkcjonować. Ale są też tacy, którzy zamieniają się w nietoperze i zwisają z jakiś belek głową w dół – Nie mógł się powstrzymać przes odrobiną ironii. Ku jego zdumieniu Colin nic na to nie odpowiedział.
Nie wiedząc co ma myśleć o dziwnym zachowaniu swojego przyjaciela położył rękę na klamce.
- Dobranoc.
- Poczekaj. - Colin też wstał i błądził teraz wzrokiem po pokoju. Patrzył wszedzie tylko nie na Nathaniela.
Mężczyna zatrzymał się i spojrzał wyczekująco.
- Zostań. - Colin na moment spojrzał mu w oczy. To co w nich zobaczył tak go zaskoczyło, że nawet nie zdenerwował się rozkazującą formą wypowiedzi wampira.
Jeszcze nigdy nie widział w oczach Colina tylu uczuć naraz. Jedno było pewne – coś go dręczyło, ale ten zidiociały wampir nigdy się do tego nie przyzna.
_______________________
Dzisiaj tylko tyle, bo nie mogę przepisać całego rozdziału na komputer. Reszta powinna się ukazać w ciągu najbliższych trzech dni.
Meggie
mam nadzieje ze rozwiniesz ten rozdział i dowiemy sie czegos zaskakujacego ;] jestem równiez ciekawa rozmawy Nathaniela z Colin`em .
OdpowiedzUsuńczekam na częsc 2 .
pozdrowienia