13 listopada 2011

Rozdział 11 Czy zapas tajemnic kiedyś się wyczerpie?

    W drzwiach ukazał się cień postaci. Kaptur opadł i oczom ludzi zgromadzonych w barze ukazała się przystojna twarz mężczyzny z pogardliwym wyrazem. Pewnie podszedł do stolika w najciemniejszym koncie baru i usiadł.
    Chwilę potem na drugie krzesło opadł z impetem starszy pan o dobrotliwym wyrazie twarzy, który tak bardzo nie pasował do tego obsukrego miejsca. Skinął na młodszego i zamówił dwa piwa.

- Po co mnie tu ściągnąłeś? Mówiłem ci, że jestem zajęty – jego głos - zimny i bojętnym nijak nie pasował do postaci dobrego Świętego Mikołaja.

    Pociągnął łyk napoju i marszcząc brwi spojrzał na swojego towarzysza. Widocznie czekał na odpowiedź.
    Po chwili ociągania drugi meżczyzna się odezwał.

- Powiedzmy, że mam mały problem i przyszedłem po radę...

- Po radę? Do mnie? - zadrwił i po chwili zastanowienia zamówił kolejne piwo. Przez chwilę żaden z nich się nie odzywał.

- Tak, do ciebie. Jesteś jedyną znaną mi osobą, która może mi pomóc. - Wyjął z kieszeni gruby plik banknotów. - Oczywiście za odpowiednią opłatą.

- Mów. - Oczy mężczyny rozszerzyły się ze zdumienia. Chyba nigdy wcześniej nie widział tylu pieniędzy naraz.

    Położył pieniądze na stół i wygodnie rozsiadł się na krześle. Odprężył się słysząc jak przekupny jest jego znajomy.

- Powiedz mi coś wiesz o wampiarch. A najbardziej zależy mi na informacji jak je zabić.

* * *

    Po kilku godzinach bezmyślnego gapienia się na żółtą tapętę Megan pomyślała, że czas zjeść kolację. Stwierdziła, że równie dobrze może zejść na dół i zrobić ją sama. Z tą myślą wyszła z pokoju i udała się schodami w dół.
    Ciche skrzypienie poprzedzało każdy je następny krok.
Dopiero teraz zauważyła jak bardzo stary musiał być ten dom. Wyglądał tak ponuro, że można by pomyśleć, że jest nawiedzony. Na szczęście Megan już jakiś czas temu zdecydował się przestać sprawdzać autentyczność opowieści o duchach.
    Rozmyślania zajęły jej całą drogę po schodach i w końcu przystanęła w niewielkim korytarzu. Zastanawiała się, w którą stronę pójść. Wreszcie wybrała drzwi na samym końcu. Otworzyła je by z satysfakcją zauważyć lodówkę, kuchenkę i niewielki stolik pod ścianą. Podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Miała nadzieję, że krajobraz rozciągający się za szybą pozwoli jej domyślić się gdzie jest, ale tylko spuściła głowę zawiedziona. Widziała tylko drzewa i jeszcze więcej drzew w oddali.
    Oddała się rozmyślaniom na temat tego mężczyzny...Colina... To prawda, bała się go, ale...były momenty, kiedy zachowywała się inaczej. Tak jakby...miło? Nie. To zły tok myślenia. Najbezpieczniej byłoby trzymać się wersji, że to psychopata z rozdwojeniem jaźni. Tylko dlaczego Megan nie mogła zmusić się do uznania tej hipotezy za słuszną?
    Potrząsnęła głową i aby pozbyć się natrętnych myśli i podeszła do lodówki. Przyszła tu z z zamiarem przygotowania dla siebie kolacji. Wcale nie zeszła na dół po to, żeby zobaczyć się z pewną osobą...
    Otworzyła drzwiczki i zobaczyła pełno kolorowych, plastikowych pudełek. Nigdzie nie było jedzenia. Wszędzie tylko te pudełka. Zerknęła na drzwiczki i tu, dla odmiany, zobaczyła kolorowe, plastikowe butelki. Wzięła jedną, odkręciła i powąchała zawartość. Skrzywiła się, gdy poczuła metaliczny zapach. Zakręciła butelkę i już miała ją odstawić, gdy nagle na jej twarzy pojawiło się zdumienie. Powąchała jeszcze raz i zdumienie ustąpiło miejsca szokowi. Sięgnęła po jedno z pudełek i otworzyła. Jej oczom ukazało się mnóstwo woreczków z brunatną cieczą.
    Poczuła silny podmuch wiatru i odwróciła się. Przed nią stał Colin z miną wyrażającą po części zmieszanie, a po części gniew.

- Czy to.. - spojrzała na butelkę – Czy ty...

    Przerwała, bo wiedziała, że i tak nie zdoła nic powiedzieć. Spojrzała na twarz Colina następnie na butelkę i znowu na niego.

- Jjja...nie rozumiem... - wyjąkała.

    Chciała wiedzieć o co w tym wszystkim chodziło, ale nie wiedziała jak miałoby brzmieć pyatnie. Dlaczego trzymasz w lodówce krew? Czy trzymanie krwi w lodówce jest dla Ciebie czymś zupełnie normalnym? Czy to jakaś choroba psychiczna? Czy bierzesz tabletki, które przepisał Ci Twój psychiatra?

- Chodź ze mną. - Wyjął z jej rąk butelkę i wyciągnął w jej kierunku dłoń, ale szybko ją cofnął. Widząc niepewny wzrok jakim go obdarzyła dodał:

- Wszystko ci wytłumaczę.

- Już to gdzieś słyszałam – sarknęła pod nosem, ale poszła za nim. Miała nadzieję, że w końcu się czegoś dowie.

__________________

I jak się podoba? Pisałam to o czwartej nad ranem, ale sprawdzałam w dzień, więc nie powinno być wielu błędów. Następny rozdział za tydzień.

Pozdrawiam
Meg

5 komentarzy:

  1. Pisałaś o czwartej nad ranem? Jejku! Podziwiam. Ja chyba byłbym zbyt nieprzytomna i tekst brzmiałby najpewniej tak - "eeeeee..." :-)
    Czyli Megan odkryła sekret Colina. Na pewno była bardzo zaskoczona widząc zawartość lodówki - ja bym chyba oszalała ze strachu. Posępny dom wyglądajacy jak z horroru, dookoła tylko same drzewa i jeszcze lodówka z krwistą zawartością. Brrrr. Ciekawe co Colin jej powie? A najbardziej zaintrygował mnie początek w tej knajpie i pytanie - jak zabić wampira. Oj coś czuję, że będzie się działo.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Wena n ie zna dnia ani godziny, jak to sie mowi ;). Wyszedl bajecznie. Domyslam sie kto byl tam w barze, ale nie wiem czemu tak nie lubi Megan, jesli to byl on. Czasami moge sie mylic. Podziwiam Meg. Ze tez ona sie tak znowu bardzo nie boi. Jestem ciekawa gdzie ja wezmie Colin i co jej powie. Pisz szybciutko! Plizzz :*)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawno tu nie wchodziłam i muszę wszystko nadrobić, ale muszę przyznać, że Twój styl pisania zmienił się od pierwszego rozdziału (czerwiec?. Pisz szybko, pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O czwartej nad ranem ? wyszedł swietnie ;] jestem ciekawa co będzie dalej .czekam na cd . pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Siemka! Wreszcie nadrobiłam.:) A więc Buffionietoperzu co zauważułam? Pierwsze - zły Świety Mikołaj? To jest momęt na chichot, mi się podoba. Drugie - skąd on wziął tyle krwi? Ze szpitala? I poco te pudełka? Ma jakiś system, np. inny woreczek na każdy dzień tygodnia? ;)Trzecie - czy mi się wydaje czy też Colin jest moja męską wersją?
    Rozdział mi się podobał, choć nie doszliśmy do żadnych nowych wniosków. Mam nadzieję iż w następnej częsci pojawi się więcej akcji.
    To zob. po moim oknem. ♥
    TheBestDelenaFan
    P.S.
    Zapraszam do mnie.
    www.blogforvampirestoriesfans.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń