6 lipca 2011

Rozdział 5 Pierwsze spotkanie


Byłem oddalony od jej domu o wiele metrów, ale nawet z tej odległości wyczułem jej nieobecność. Zdziwiłem się, bo przecież była sobota. Jaka normalna nastolatka jest w tym dniu o szóstej rano poza domem?
Rozpoznałem unoszącą się w powietrzu jej słodką woń, która już zaczynała zanikać wśród zapachów innych ludzi. Postanowiłem sprawdzić co takiego robi moja „podopieczna”. Kierując się zapachem, po paru minutach wampirzego biegu, dotarłem nad jezioro.
Wszędzie dookoła rozciągała się niezliczona ilość drzew. Istna dżungla.
Zagłębiłem się głębiej w roślinność i próbowałem wytropić miejsce pobytu Megan.
Swoją drogą, dziwne imię wymyślili jej rodzice. Megan, Meg... Imię jak z jakiegoś beznadziejnego, kanadyjskiego horroru... Ale gdy wypowiadałem je szeptem, myślać o niej, brzmiało jakoś inaczej. Tak, trochę przyjemniej..?
Otrząsnąłem się z takich i innych rozmyślań i naprawdę szczerze się cieszyłem, że bajeczka o wampirach czytających w myślach jej nieprawdą. No, bo co pomyślały jakiś wampir, gdyby usłyszał moje myśli?
Znalazłem ją. Odwrócona do mnie tyłem, wsłuchiwała się w niesamowitą ciszę dryfującą wokół nas. Podziwiała piękno ukryte w prostocie drzew. Ja też podziwiałem – ją.
Jeden nieostrożny ruch wywołany moim zagapieniem się i obydwoje usłyszeliśmy trzask nadepniętej gałązki. Dziewczyna poderwała się i niespokojnie zaczęła rozglądać wśród drzew. W tej chwili dziękowałem bogom, że w moim ciele nie zachodzi wymiana gazów i w panującej dookoła, teraz już przerażającej ciszy, słychać było tylko jej przyspieszony oddech.
- Kto tu jest..? - zapytała łamiącym się głosem, gdy próbując zmienić miejsce obserwacji, zaszeleściłem płaszczem.
Nie wiedziałem co mam zrobić, ale nie musiałem się długo o to martwić, gdyż ona sama podjęła decyzję. Zaczęła przedzierać się przez krzaki. Myślałem, że chce wrócić do przyjaciół, ale szła w zupełnie innym kierunku. Wyglądało na to, że się zgubiła.
Szła tak, a właściwie biegła parę minut, aż nagle potknęła się o wystający korzeń drzewa i upadła.
Myśląc, że straciła przytomność ruszyłem w tamtym kierunku z zamiarem pomocy jej.


* * *

Leżąc na ściółce z pulsującą od uderzenia głową, zdążyłam zobaczyć jeszcze zbliżającą się do mnie postać i skrawek czarnego płaszcza.
Potem była już tylko ciemność, w którą spadałam coraz szybciej i szybciej...
Nagle coś się zmieniło. Nie spadłam w tę ciemność.
Otworzyłam oczy i przez chwilę widziałam tylko jasną plamę, ale powoli ujrzałam kontury czyjejś twarzy. Nieobecnym wzrokiem wpatrywałam się w twarz mężczyzny. Była taka piękna, a zarazem niebezpieczna. Nie wiem dlaczego, ale próbowałam zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Gdy spojrzał na mnie i zobaczyłam jego czarne oczy i nieopisany smutek ukryty w nich, nie mogłam oderwać wzroku.


* * *


Niosąc ją w ramionach poczułem jak się poruszyła. Otworzyła jeszcze zamglone oczy i spojrzeniem studiowała moją twarz. Po chwili utkwiła wzrok w moich źrenicach. Myślałem, że się wystraszy i zacznie krzyczeć, ale nic takiego się nie stało. Pierwszy raz poczułem się tak, jakbym był nagi, bez żadnej tarczy – ja sam i moje odsłonięte uczucia i pragnienia. Jak gdyby ta krucha istotka za pomocą samego spojrzenia penetrowała moją duszę.
Minęła chwila zanim znów poczułem cały jej ciężar. Zemdlała ponownie.
Przystanąłem na chwilę i popatrzyłem na jej twarz. Po raz pierwszy odkąd ją zobaczyłem, jej twarz była tak całkowicie spokojna, a usta ułożone w leciutkim uśmiechu. Nie próbowała nieudolnie stłumić emocji, które i tak w zawsze w jakimś stopniu były odmalowane w jej oczach.
Pomyślałem o ludziach, którzy to zrobili. To przez nich ona rzucała się w nocy w łóżku dręczona koszmarami i budziła się z krzykiem, po to aby po chwili z jej gardła wydobył się szloch, a po jej policzkach płynęły łzy. A ja bezradnie na to patrzyłem i nie mogłem nic zrobić. Ogarnęła mnie wściekłość. To jedyne uczucie, które potrafiłem jeszcze okazywać. Przynajmniej tak mi się wydawało w tamtym momencie.
Doszedłem nad jezioro. Jej przyjaciele jej szukali. Położyłem ją na trawie i już chciałem odejść, gdy usłyszałem:
- Dziękuję... - wyszeptała jej koleżanka, która teraz klęczała przy niej i zalewała się łzami – Tak bardzo się o nią martwiłam. Dziękuję. Jak możemy Ci się odwdzięczyć?
- Nie mówcie jej, że tu byłem. - to powiedziawszy kiwnąłem głową na pożegnanie i zagłębiłem się w las.

5 komentarzy:

  1. Na naszych oczach tworzy nam się nowa pisarka :P
    Tak trzymaj! Niech nie zrażają Cię drobne literackie porażki :) Będę trzymać kciuki abyś dokończyła to opowiadanie. Uwierz w to, że Ci się uda! A ja mam pewność, że tak będzie!

    Jeśli chodzi o rozdział, to wspaniały. Uważam, że najlepszy z dotychczasowych. Wygląda na to, że z każdym kolejnym podwyższasz poprzeczkę - więc nie mogę doczekać się następnych. Swoją drogą jestem ciekawa co będzie dalej. Życzę Ci weny abyś mogła zachwycać nas swoją twórczością, tak jak robisz to teraz !

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co napisac... To jest swietne! Czytalam to na jednym oddechu(no dobra moze na dwoch :P). Ciekawe kiedy Megan sie o nim dowie. Nie moge sie juz doczekac kolejnych rozdzialow! Czekam z niecierpliwoscia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne. Przeczytałam i jestem zachwycona. Świetnie pokazałaś historię z dwóch perspektyw. Podobały mi się te rozmyślania. Piszesz naprawdę dobrze i z takim uczuciem. To talent. Z chęcią poczytam i inne Twoje powieści.
    Pozdrawiam
    Prithika

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie zapraszam do siebie na nowy rozdział na http://pisanedlasiebie.blog.onet.pl
    Pozdrawiam
    Prithika

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy rozdział na http://pisanedlasiebie.blog.onet.pl
    Liczę na przeczytanie i skomentowanie :-)
    Pozdrawiam
    Prithika

    OdpowiedzUsuń