26 lipca 2011

Rozdział 6 To sen czy rzeczywistość?


I znów ta ciemność. Tym razem jednak nie spadam, a unoszę się, jak w jakiejś próżni kosmicznej. Nie czuję nic. Nie wiem gdzie moja ręka, a gdzie noga. Głowa już mnie nie boli. A myśli...myśli uciekają gdzieś daleko i nie pamiętam już co się stało. Jedyna rzecz jaką sobie przypominam jest przepiękna twarz mężczyzny. Widzę te niesamowite oczy, ale już po kilku sekundach obraz zaczyna się zamazywać. Twarz znika, zostają tylko kontury, ale one wkrótce też, jak i reszta wspomnienia, giną w nicości. I znów tylko ciemność...
Z trudem otworzyła oczy. Chwilę trwało zanim wspomnienia zaczęły napływać do jej świadomości. Ta twarz...taka niesamowicie idealna...ale kim był ten mężczyzna i co robił w tym lesie?
Powoli odzyskiwała słuch i dzięki temu mogła usłyszeć kawałek rozmowy, a właściwie monologu, jaki wygłaszała Sara.
- […] Co ona sobie myślała?! Nikomu nie powiedziała gdzie się wybiera! A gdyby coś jej się stało? Przecież w tym lesie na pewno mieszkają jakieś dzikie zwierzęta. Wilki na przykład. A gdyby nikt jej nie znalazł? Musiałaby spędzić noc – sama – w tej dziczy!
Gdyby nikt mnie nie znalazł? To znaczy, że tam był mężczyzna. I to on mnie uratował...
- Możesz już przestać?! Przecież nic jej nie jest. No, nie licząc tego, że jest nieprzytomna... – przerwał jej Adrian i spojrzał w stronę Megan – Ooo... panna Idę-Sobie-Do-Lasu-I-Nie-Interesuje-Mnie-To-Że-Ktoś-Może-Się-O-Mnie-Martwić wreszcie się obudziła.
W tym momencie Megan miała ochotę wstać i zatrzeć mu ten uśmieszek z twarzy, ale głowa tak jej pulsowała, że nie była w stanie wykonać choćby najmniejszego ruchu. Dupek.
- Megan! Tak się o ciebie martwiłam! - Sara w pięć sekund doskoczyła do swojej przyjaciółki i dusiła ją w uścisku.
- Wiem. Przepraszam. Możemy już wracać? - przerwała przyjaciółce. Tyle się wydarzyło, a Megan nie wiedziała co o tym myśleć.

* * *

Zaczęło się ściemniać kiedy Colin wreszcie postanowił wrócić do swojego domu. Wszedł i zaklął pod nosem, gdy zobaczył w jakim stanie znajduje się jego salon. Wszędzie leżało pełno papierków. Ze stołu kapał rozlany sok. Telewizor, który nie wiadomo jak znalazł się w jego domu, a na nim koszulki, spodnie, a nawet męskie bokserki(!). W tle słychać było piosenkę „The show must go on”. Colin nie preferował korzystania z ludzkiego sprzętu. Nienawidził bezsensownego tracenia czasu. A to robią prawie wszyscy ludzie. Właśnie – ludzie... Mam nadzieję, że ta grupka idiotów wpadła na pomysł, żeby zawieść ją do domu. Jest osłabiona i powinna odpocząć. Przytomność już odzyskała. Nie. Stop! Zaczynam zachowywać się jak jakaś etatowa niania. Przecież to duża dziewczynka. Poradzi sobie beze mnie. Ehhh...kogo ja oszukuję? Ona jest taka delikatna, że byle podmuch nienawiści czy wrogości może ją przewrócić...
Nie wiedział nawet jak bardzo się myli. Już wkrótce miał się przekonać o tym, że nie wszystko jest takie, jak się wydaje na początku.
Już miał nawrzeszczeć na Nathaniela za jego bezczelność, ale gdy zobaczył go czołgającego się po podłodze. Dał sobie spokój. Zamiast tego podniósł go do pionu i poprowadził do łóżka.
- Robisz się coraz bardziej miękki na starość... - wymamrotał Nathaniel zasypiając. Twarz wampira owionął jego oddech – połączenie wina, czekolady i brandy. W takich chwilach żałuję, że mam tak rozwinięty zmysł węchu. Ale on ma rację. Zaczynam matkować! Ja – groźny i niebezpiecznym wampir zachowuje się jak jakiś...Ehh...nie mam nawet na to określenia. Szkoda, że nie mogę się upić i przez chwilę nie musieć obcować ze swoimi nienormalnymi myślami. Ktoś powinien w końcu wymyślić coś mocniejszego dla hmm...powiedzmy nocnych stworzeń. Sprzątając co jakiś czas uśmiechał się ironicznie, ale tylko na taki uśmiech było go stać. Już od wielu lat nikt nie sprawił, żeby na jego ustach zagościł, choć na chwilę, szczery uśmiech...

* * *

W pokoju panował półmrok. Marzec dał o sobie przypomnieć w postaci deszczu. Do pomieszczenia weszły dwie młode dziewczyny. Usiadły naprzeciw siebie na łóżku.
- Może powinnaś się położyć? W końcu niecodziennie traci się przytomność.
- Nie. Chciałam z Tobą porozmawiać. Jak to się stało, że mnie znaleźliście? Przecież nie było mnie zaledwie godzinę...Nie krzyczałam...Dość mocno zagłębiłam się w las...No, i lekka nie jestem, więc... - Megan chciała kontynuować swoje wywody, ale Sara jej przerwała.
- My...my...to nie my cię znaleźliśmy. Przyniósł cię jakiś facet.
- Co mówił? Jak się nazywa?
- Ja...nie wiem. Powiedział tylko, żeby ci o nim nie mówić. Nic więcej nie wiem. A teraz już pójdę, a Ty powinnaś się położyć. Odpocznij trochę.
Megan wreszcie została sama ze swoimi myślami.

                                                  ______________

Hej, hej! Jest tu kto? Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam dostępu do internetu. Rozdział dedykuję mojej najlepszej przyjaciółce, która jest moim wsparciem w każdej trudnej chwili - Angelice. Tak, tak kochana. To dzięki Tobie postanowiłam opublikować te bazgroły. Dziękuję!

Wiem, że trochę krótki, ale tak już jest z weną. Idzie sobie, gdy jest potrzebna ; D Czekam na komentarze. Wiem, że tam jesteście tylko nie chce się wam komentować (Angelika - to się ciebie tez tyczy ;P ).

Pozdrawiam
Meg

9 komentarzy:

  1. Ha miala nic nie mowic, a powiedziala! Ja tez bym takl zrobila ;P. Oj Megan bedziesz miala metlik w glowie, jesli juz go nie masz. Ciekawe ja to wszystko sie potoczy. A i to nie sa bazgroly!!! To jest cudowne opowiadnie! Skoro dzieki swojej przyjaciolce to opublikowalas, to ja tez jej dziekuje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Meg pamięta mężczyznę, który ją znalazł. Jestem pewna, ze teraz będzie się zastanawiać kto to taki. Sama bym tak się zachowała, w końcu to takie fascynujące, że ktoś cię znajduje i znika, gdy tylko odprowadzi do bezpiecznego miejsca. Mam nadzieję, że Meg go odnajdzie. Z tego co zauważyłam Colin także o niej myśli. Rozbawiło mnie jego porównanie do niańki :-)
    Rozdział jak zwykle mi się podobał i jak zwykle zabieram głos :-) Ja się ujawniam bo nie mam się przed czym ukrywać. Wręcz przeciwnie cieszę się że mogę czytać Twój tekst.
    Pozdrawiam
    Prithika

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisałam komentarz, ale go nie widzę, chociaż nacisnęłam przycisk "Zamieść komentarz". Co sie dzieje?
    Cieszę się, że Meg pamięta mężczyznę, który ją znalazł i odniósł do przyjaciół. Myślę, że bedzie próbowała go szukać (ja na pewno byłabym ciekawa kto mnie uratował i zrobiłabym wszystko aby go odnaleźć). No a sam Colin również jak widać myśli o Meg. Rozbawiło mnie jego porównanie do niańki :-)
    Fajnie Ci to wyszło. Jestem ciekawa kiedy znowu się spotkają, bo że się spotkają to chyba pewne.
    Jak widzisz ja sie zawsze odzywam i daję znać, że czytam Twoją powieść. Naprawdę jest bardzo ciekawa i zyskała moje uznanie.
    Pozdrawiam i mam nadzieję, ze tym razem komentarz zostanie opublikowany.
    Prithika

    OdpowiedzUsuń
  4. Napisałam komentarz, ale go nie widzę, chociaż nacisnęłam przycisk "Zamieść komentarz". Co sie dzieje? Ponowiłam próbę i znowu to samo - nadal nie ma komentarza. Próbuję ostatni raz. Teraz poprzez konto Google
    Cieszę się, że Meg pamięta mężczyznę, który ją znalazł i odniósł do przyjaciół. Myślę, że bedzie próbowała go szukać (ja na pewno byłabym ciekawa kto mnie uratował i zrobiłabym wszystko aby go odnaleźć). No a sam Colin również jak widać myśli o Meg. Rozbawiło mnie jego porównanie do niańki :-)
    Fajnie Ci to wyszło. Jestem ciekawa kiedy znowu się spotkają, bo że się spotkają to chyba pewne.
    Jak widzisz ja się zawsze odzywam i daję znać, że czytam Twoją powieść. Naprawdę jest bardzo ciekawa i zyskała moje uznanie.
    Pozdrawiam i mam nadzieję, ze tym razem komentarz zostanie opublikowany.
    Prithika

    OdpowiedzUsuń
  5. Postanawiam się poprawić =)

    Dziękuję Ci za dedykację i ... za wszystko.

    Jeśli chodzi o rozdział, to tak jak zwykle pierwsza klasa =) Trzymasz czytelnika w niepewności. I oto chodzi! Z utęsknieniem czekam, co będzie dalej!

    Pozdrawiam serdecznie =)
    Angelika

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm... zacznę od tego, że przeczytałam całość jednym tchem. Chociaż to dopiero początek ( mam rację, prawda?), akcja stopniowo się rozkręca. Świetnie przedstawiasz momenty, w których Colin prowadzi wewnętrzny monolog na temat swojej słabości jako wampira <--- Kocham To ;) Czekam na koloejną notkę z nadzieją, iż będzie nieco dłuższa. Pozdrawiam i niech wena Ci sprzyja ;)

    Alocheni

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział. Ja też staram się pisać... Dopiero zaczęłam...http://demestick.blog.onet.pl/Rozdzial-I-Koszmar-czesc-I,2,ID431387608,DA2011-07-20,n Tylko często brakuje mi weny...

    OdpowiedzUsuń
  8. Pisałam pod tą notką trzy razy komentarz i za żadnym razem nie został zamieszczony. Co się dzieje??

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam was, ale jak zwykle wcisnęłam coś w ustawieniach i nie wiedziałam jak to naprawić. Mam nadzieję, że się nie obraziliście. Nie znam jeszcze wszystkich funkcji bloggera. Dziekuję za wszystkie komentarze. Cieszę się, że komuś podoba sie to, co piszę.

    Pozdrawiam
    Meg

    OdpowiedzUsuń